czas termin

Prezes URE: "zmiana sprzedawcy prądu w dwa tygodnie". Taryfy będą dalej blokować rynek energii...

Zmiana sprzedawcy prądu nie jest skomplikowana, ale jej dużym minusem jest czas trwania całej procedury – z reguły jest to 30 dni, u niektórych firm energetycznych proces ten trwa nawet 60 dni. Według Prezesa URE jest to przyczyna spadku zainteresowania klientów indywidualnych zmianą sprzedawcy energii elektrycznej. Czy aby na pewno? Nieco inne zdanie mają specjaliści z branży… i my 🙂

Spis treści - Czego dowiesz się z tego artykułu?
  1. Polacy nie chcą zmieniać sprzedawcy prądu?
  2. Nie tędy droga...

Polacy nie chcą zmieniać sprzedawcy prądu?

Mało optymistyczne wiadomości docierają do nas – tylko około 4,9 tys. klientów indywidualnych zdecydowało się na zmianę sprzedawcy prądu, warto przypomnieć, że w analogicznym okresie zeszłego roku na taki krok zdecydowało się ponad 12,2 tys. gospodarstw domowych. Tendencja spadkowa na tyle zaniepokoiła Prezesa URE, że chce on wspomóc rynek przy pomocy skrócenia czasu zmiany sprzedawcy energii elektrycznej – ma on trwać tylko dwa tygodnie. Umożliwić ma to przede wszystkim Centralny System Wymiany Informacji, tłumaczymy: ułatwi on wymianę informacji między OSD.

Nie tędy droga...

Jesteśmy jak najbardziej za zmianami, ale jak słusznie zauważa "Rzeczpospolita" energetycy uważają, że przyczyna mniejszego zainteresowania zmianą sprzedawcy prądu leży zupełnie gdzieś indziej... Tak, chodzi o taryfy dla gospodarstw domowych, które nadal są regulowane i trudno w tym miejscu nie zgodzić się nam z energetykami – takie regulacje blokują rozwój rynku w Polsce, a konsekwencją tego są m.in. mało konkurencyjne oferty na sprzedaż prądu.

Prezes URE, zawsze podkreśla, że regulacje są tylko dla naszego dobra, bo gdyby nie one, to byśmy płacili za prąd grube miliony. A my pytamy: serio? Co się stało z rynkiem telefonii komórkowej? Czy ktoś po zmianach płaci wyższe rachunki? Nie! Mamy nielimitowane SMS-y, rozmowy, a to tylko dlatego, że operatorzy biją się o nas. Nie będziemy już wspominać o ubezpieczeniach komunikacyjnych – ale miło jest płacić zdecydowanie mniej za OC niż kilka lat temu, prawda? :)

Niestety o takiej sytuacji na rynku energetycznym chyba jeszcze możemy długo pomarzyć, bo nic nie wskazuje na to, by Prezes URE zmienił podejście do tematu. W ramach dalszego trzymania w garści rynku, URE chce wprowadzić mechanizm cen maksymalnych – ku nieszczęściu, Ministerstwo Gospodarki nie dało przekonać się do pomysłu :( No cóż, może po wyborach się uda, bo to wtedy Prezes URE chce ponownie wystąpić z wnioskiem do MG. Życzymy powodzenia :)

A Wy jeśli chcecie zaoszczędzić, chociaż parę złotych (zawsze warto!) to zajrzyjcie do naszej porównywarki cen prądu!

Polecamy również przeczytać:

Komentarze dołącz do rozmowy
guest
3 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
ŚwiadomyKonsument
ŚwiadomyKonsument
2015-10-19 16:27

Nie uważam, żeby całkowite uwolnienie cen energii elektrycznej dla domu było w tym momencie najlepszym pomysłem. Alternatywni sprzedawcy, aby móc konkurować z dużymi koncernami konstruują swoją ofertę tak, aby była zazwyczaj korzystniejsza od podstawowej taryfy u sprzedawcy z urzędu.

Patrząc natomiast na taryfy 2 dużych spółek obrotu (RWE Polska i Tauron Sprzedaż GZE), które są zwolnione z zatwierdzania cen w URE od razu widać, że jest drożej – cena kWh jest wyższa o ok 2gr od przeciętnej stawki w taryfach „urzędowych” (G11), dodatkowo występują opłaty stałe sprzedawców (handlowa, stawka stała ceny, opłata za dodatkowe rozliczenie) w wysokości od 2,82 do ponad 27zł miesięcznie (brutto).

Skłaniałbym się raczej, żeby sprzedawców „z urzędu” w ofercie dla domu obowiązywały ceny maksymalne (tak jak obecnie w taryfach sprzedaży gazu), aby mogli konkurować obniżając bez występowania o nową taryfę.

Inaczej każdy, kto nie będzie chciał zmienić sprzedawcy lub zawrzeć umowy terminowej z gwarancją cen będzie płacić znacznie więcej. A wraz z podwyżkami w największych spółkach obrotu, wzrośnie cena u mniejszych, alternatywnych sprzedawców.

Widać to chociażby po ofertach sprzedaży energii dla firm – w dużych koncernach cena kWh w taryfie C11 wynosi 33-43gr netto, opłata handlowa 17-38zł netto przy umowie na czas nieokreślony. Niektórzy sprzedawcy alternatywni mogą zaoferować cenę wyraźnie poniżej 30 gr netto/kWh z niewielką lub nawet zerową opłatą handlową, jednak są to głównie mało znane spółki, z którymi klient musi podpisać umowę z rocznym lub dłuższym okresem zobowiązania.

P.S. Nawiązując do porównania rynku energii elektrycznej z telefonią komórkową – przez ponad 10 lat mieliśmy oligopol 3 operatorów i ceny usług telekomunikacyjnych bardzo powoli spadały, nie było widać żadnej walki między Polkomtelem (Plus), PTC (dawna Era, obecnie T-Mobile Polska), PTK Centertel (dawna IDEA, teraz Orange Polska).
Dopiero wejście w 2007r. czwartego gracza (P4 – operator sieci działającej pod marką Play, który zarabiał w pierwszych latach głównie na asymetrii stawek międzyoperatorskich MTR) rozpoczęło wojnę o klienta, która przybrała na sile po wprowadzeniu możliwości przeniesienia numerów.

Obecnie widać, że wojna cenowa powoli się kończy i żeby mieć niski abonament (30-40zł bez zobowiązań) z nielimitowanymi rozmowami (do wszystkich sieci komórkowych i stacjonarnych), wiadomościami i pakietem internetu, trzeba skorzystać z ofert pod marką dyskontową (NJU Mobile w Orange, RedBull Mobile w Play) albo korzystać z usług operatorów wirtualnych, z dużych operatorów jedynie T-Mobile Polska ma podobną ofertę pod główną marką, ale z mniejszymi pakietami danych, umową na okres 6 lub 18 m-cy i tylko w sklepie internetowym.