Szybki wzrost liczby „elektryków”
Jak pokazują dane z Licznika Elektromobilności współtworzonego przez PZPM i PSPA, w końcówce maja br. w Polsce było zarejestrowanych łącznie 42 859 samochodów całkowicie elektrycznych (BEV) – zarówno osobowych, jak i użytkowych. W porównaniu do analogicznego okresu poprzedniego roku to wzrost o 71%, o ponad 9 tys. sztuk. W ciągu pierwszych siedmiu miesięcy poprzedniego roku liczba takich pojazdów wzrosła o ponad 14 tys. sztuk, co oznacza przyrost o 44% w porównaniu z tym okresem w 2021 r.
Fortune Business Insights podaje, że globalna wartość rynku samochodów elektrycznych przekroczyła w 2020 r. 287 mld dol., a prognozy wskazują na jej dalszy wzrost do 1,3 bln dol. do 2028 r.
Przełom w sektorze transportu ciężkiego i dostawczego
Rejestracja samochodów elektrycznych w Polsce rocznie wzrosła blisko dwukrotnie – zauważył Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego. Ten trend utrzymuje się od kilku miesięcy. Po bliższym przyjrzeniu się danym można zauważyć, że jeszcze lepiej rozwinął się pod tym względem segment pojazdów dostawczych – 200% w porównaniu do maja poprzedniego roku. Z kolei w statystykach dla elektrycznych pojazdów o masie przekraczającej 3,5 t nastąpił wzrost na poziomie – bagatela! – 4000%.
Liczba osobowych i dostawczych aut hybrydowych powiększyła się w Polsce do 556 218 szt., park autobusów elektrycznych pod koniec ubiegłego miesiąca wzrósł do 885 szt., z kolei flota elektrycznych motorowerów i motocykli na koniec maja składała się z 17 452 pojazdów.
Mimo tych optymistycznych danych przed elektromobilnością ciągle piętrzą się problemy. Zaliczają się do nich głównie wysoka cena samochodów elektrycznych w porównaniu do spalinowych i niedostatecznie rozbudowana infrastruktura ładowania. Wyzwaniem jest również ograniczenie dostępu do komponentów niezbędnych do produkcji samochodów elektrycznych, które prawdopodobnie nasili się, jeśli za Europą i USA do gry o zeroemisyjny transport na dobre wejdą Chiny i Indie.
Unijne ambicje dotyczące elektromobilności
Maciej Mazur, dyrektor zarządzający Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych podkreślił, że operatorzy coraz częściej instalują szybkie stacje ładowania prądem stałym. Na potwierdzenie swoich słów przytoczył dane, zgodnie z którymi od początku roku udział takich stacji w sieci ładowarek wzrósł z 29% do 31%. Od stycznia do maja uruchomiono 110 stacji AC i tylko 17 mniej stacji DC.
To duże osiągnięcie, biorąc pod uwagę, że inwestycje w urządzenia DC wiążą się z większymi wydatkami, a proces przyłączania szybkich ładowarek zazwyczaj jest dłuższy. Największymi operatorami stacji ładowania w kraju są GreenWay i PKN Orlen, choć istotną rolę na tym rynku odgrywają również GO+EAuto, PGE i Tauron.
Rozwój infrastruktury ładowania w Polsce wpisuje się w ambicje Unii Europejskiej dotyczące rozbudowy bezemisyjnego transportu. Unia zakłada, że do 2030 r. po jej drogach będzie poruszało się co najmniej 80 tys. ekologicznych ciężarówek i aż 30 mln samochodów osobowych przyjaznych środowisku. Według Komisji Europejskiej w celu zapewnienia infrastruktury umożliwiającej swobodne poruszanie się, do końca obecnej dekady na terenie Unii powinno działać blisko 4 mln stacji ładowania „elektryków”. Branża jest innego zdania i postuluje niemal podwojenie liczby ładowarek.
Obecnie w UE działa jedynie ponad 300 tys. punktów ładowania pojazdów elektrycznych. Najwięcej z nich – spośród krajów należących do Wspólnoty – znajduje się w Holandii i Niemczech. Według ACEA w tych dwóch krajach zainstalowano około połowy wszystkich stacji ładowania w Unii. Jak na razie, Polska jest na piątym miejscu od końca w UE pod względem liczby punktów ładowania elektryków. Na 100 km dróg przypada u nas mniej niż jedna ładowarka.
