Tanie panele z Chin wypierają konkurencję
Dane zebrane przez Wood Mackenzie’s wskazują, że w 2022 roku Państwo Środka sprzedało moduły o łącznej mocy ponad 154 GW. To o 42% więcej niż jeszcze w 2021 roku. Dynamiczny wzrost importu paneli z Chin wynika m.in. z faktu, że są one przeciętnie o ok. 57% tańsze od amerykańskich i europejskich odpowiedników. W przeliczeniu, trzeba za nie zapłacić ok. 0,24 centy za wat, podczas gdy zachodnia technologia kosztuje ok. 0,52- 0,56 centów za wat. Tak niskie stawki to pokłosie produkcyjnego efektu skali, niskich kosztów energii oraz rządowych subsydiów.
W efekcie, TOP 5 najlepiej sprzedających się modułów fotowoltaicznych na świecie pochodzi właśnie z Chin. Pierwsze miejsce zajmuje LONGi Solar, który sprzedał moduły o łącznej mocy 45-47 GW. Za nim plasują się odpowiednio: Trina Solar (43 GW), Jinko Solar (42-43 GW), JA Solar (39,75 GW) oraz Canadian Solar (16 GW).
Dane te w znacznym stopniu pokrywają się polskimi realiami. Według raportu Instytutu Energii Odnawialnej “Rynek Fotowoltaiki w Polsce 2023” większość modułów montowanych w Polsce pochodziła z Chin. W tym, TOP 3 najpopularniejszych producentów modułów PV stanowiły marki Jinko Solar, JA Solar oraz LONGi Solar.
Co z panelami “made in Europe”?
Wojna w Ukrainie sprawiła, że kraje Unii Europejskiej zaczęły inaczej patrzeć na zależność energetyczną od zagranicznych dostawców nie tylko paliw, ale i komponentów fotowoltaicznych.
W grudniu 2022 roku pod skrzydłami Komisji Europejskiej zawiązał się sojusz na rzecz rozwoju europejskiego przemysłu fotowoltaicznego - European Solar PV Industry Alliance. Zgodnie z nim, do 2025 roku zdolności produkcyjne lokalnych fabryk fotowoltaicznych mają sięgnąć 30 GW.
To niezwykle ambitny plan, biorąc pod uwagę fakt, że główny komponent służący do produkcji paneli fotowoltaicznych - wafle krzemowe, w 97% procentach pochodzi z Chin. Ten kraj ma również ok. 60% udział w produkcji polikrzemu. By uniezależnić się od Azji, Europa będzie musiała zatroszczyć zatem o cały łańcuch - od produkcji polikrzemu, po składanie modułów PV.
To wymaga surowców, rynku, wykwalifikowanej kadry, budowy fabryk i przede wszystkim - pieniędzy. Tych ostatnich ma jednak dostarczyć program REPowerEU, KPO oraz EBI (Europejski Bank Inwestycyjny). Szczegółów rozwoju inicjatywy, póki co brak.
Nie wiadomo też, jak te plany przełożą się na faktyczną konkurencyjność europejskich modułów PV. Przewagę technologiczną, Unia Europejska chce bowiem budować na bazie technologii TOPCon, HJT oraz na ogniwach tandemowych (krzemowo-perowskitowych). Wszystkie je łączy jedno - nie należą do najtańszych. Drogie technologie, niewielki wolumen produkcji i wysokie koszty pracownicze mogą sprawić, że w rywalizacji z Chinami jeszcze długo będziemy na straconej pozycji.