Parlament UE chce uniezależnienia od chińskich modułów. Kraje UE chcą czegoś innego
Ministrowie ds. polityki przemysłowej UE spotkali się w Brukseli, aby uzgodnić wspólny front w sprawie ustawy "Net-Zero Industry Act" (NZIA), mającej na celu wspieranie produkcji europejskich technologii zielonych. Dotyczy to m.in. modułów słonecznych, pomp ciepła i turbin wiatrowych. UE chciała ograniczyć zależność od chińskich produktów, zwłaszcza w kluczowych technologiach zielonej transformacji, takich jak produkcja modułów fotowoltaicznych. Parlament Europejski postulował szerokie wykluczenie chińskich produktów z programów dotacyjnych dla energii odnawialnej, ale państwa członkowskie zdecydowały się na bardziej ostrożne podejście. Dlaczego? Unia Europejska chce utrzymać równowagę pomiędzy wsparciem dla producentów europejskich a utrzymaniem niskich kosztów transformacji energetycznej.
Efekt spotkań
Ustawa NZIA ma ułatwiać i wspierać "biznes case" dla zielonej transformacji, wykorzystując bardziej strategiczne wykorzystanie zamówień publicznych i środków publicznych. Wsparcie projektów z zakresu energii odnawialnej będzie obejmować aukcje, ale kryteria nie będą opierać się wyłącznie na cenie.
Zgodnie z przyjętym stanowiskiem, co najmniej 20% aukcji dotyczących energii odnawialnej będzie podlegać tzw. kryteriom odporności. Pozwoli to na wspieranie projektów, nawet jeśli są trochę droższe, pod warunkiem że nie są "made in China".
Dla europejskiego sektora fotowoltaicznego, silnie uzależnionego od chińskich modułów PV uzgodniona pozycja państw członkowskich to ulga. "Rada wprowadza niezbędny realizm i proporcje do propozycji dotyczących aukcji i zamówień publicznych", powiedział Dries Acke z SolarPower Europe.
Koszt odporności: Jak dużo możemy zapłacić?
Co więcej, porozumienie pozwala państwom członkowskim zignorować proponowane kryteria "odporności", jeśli spowodowałyby one wzrost kosztów o ponad 15%. W przypadku modułów fotowoltaicznych PV wydaje się mało prawdopodobne, aby chińskie produkty zostały wykluczone, biorąc pod uwagę, że koszty produkcji w Chinach są o 35% niższe niż w Europie, a ceny azjatyckich modułów spadają coraz niżej. Wynika z tego, że to właśnie podzespoły fotowoltaiczne z Państwa Środka będą grały główne skrzypce w unijnych projektach OZE.
Rada i Parlament muszą jeszcze uzgodnić ostateczną treść tekstu w tzw. negocjacjach trójstronnych, które rozpoczną się w Strasburgu w przyszłym tygodniu. "Mam nadzieję, że dojdziemy do porozumienia jak najszybciej, bo nie mamy czasu do stracenia", powiedziała dyrektor generalna Komisji, Kerstin Jorna.
Jednym słowem, Unia Europejska próbuje balansować między lokalnymi interesami oraz uniezależnieniem się od chińskich produktów, a kosztami szeroko zakrojonej transformacji energetycznej. Sprawa nie jest prosta, bo z jednej strony pandemia pokazała ryzyko polegania na produktach pochodzących z Chin (trudności z importem, dostępnością, szalejące ceny). Z drugiej strony, plan dekarbonizacji Unii Europejskiej będzie wymagał ogromnej ilości "zielonych" podzespołów. Powstają one lokalnie, ale po pierwsze może ich nie wystarczyć, a po drugie ich cena jest wysoka — a to wszystko opóźni transformację. Konieczne jest zatem znalezienie złotego środka.