Pod prąd z OZE
W Polsce płyniemy pod prąd – na całym świecie wspiera się rozwój ekologicznych technologii, u nas sytuacja wygląda nieco inaczej, czego dowodem jest przyjęta w piątek tzw. ustawa antywiatrakowa. Za jej przyjęciem głosowało 239 posłów, przeciw było 147, a od głosu wstrzymało się 16. Ustawa została opracowana przez posłów PiS, którzy wskazują, że dzięki nowym regulacjom bardziej przejrzysty będzie system lokalizowania farm wiatrowych. Zupełnie innego zdania są przeciwnicy ustawy, na czele z Polskim Stowarzyszeniem Energetyki Wiatrowej. Co się zmieni w przepisach?
Zmiany w ustawie o OZE
Przede wszystkim, wiele kontrowersji budzą przepisy dotyczące lokalizowania farm wiatrowych – minimalna ich odległość od budynków mieszkalnych, parków narodowych, obszarów Natura 2000, czy rezerwatów będzie musiała wynieść 10-krotność wysokości wiatraka wraz z wirnikiem oraz łopatami. W praktyce oznacza to odległości na poziomie 1,5 km-2 km. Ustawa precyzuje również, że lokalizacja nowych wiatraków będzie możliwa tylko na podstawie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego.
A co z dotychczasowymi farmami? Obiekty istniejące, które nie będą spełniać nowych przepisów, nie będą mogły być rozbudowywane. Ustawa dopuszcza tylko niezbędne remonty, które umożliwią prawidłową pracę wiatraka.
Ustawa zastopuje rozwój OZE?
Według przeciwników nowe przepisy zatrzymają rozwój OZE, a koszty eksploatacji wiatraków znacznie wzrosną, czego odbiciem będą wyższe ceny energii elektrycznej. Jak wskazuje PSEW, to nie koniec złych informacji dla inwestorów i pracowników branży.
Przepisy są na tyle niekorzystne, że większość z 8 tys. osób zatrudnionych przy energetyce wiatrowej straci swoją pracę, a wiele instalacji czeka zamknięcie. Brak rozwoju tej gałęzi OZE spowoduje, że zieloną energię będziemy kupować z zagranicy, a także nie wypełnimy zobowiązania unijnego do 2020 roku, co w konsekwencji może zakończyć się wysokimi karami...