Ceny prądu na minusie pierwszy raz w historii polskiego rynku energetycznego
O planowanych ujemnych cenach energii na niedzielę (11.06) już w sobotę (10.06) poinformowała Anna Łukaszewska-Trzeciakowska, pełnomocnik rządu ds. Strategicznej Infrastruktury Energetycznej.
‼️ Dzień do zapamiętania. Jutro pierwszy raz w historii w ramach market coupling na rynku spot w godzinach 11:00-16:00 mamy ujemne ceny energii w 🇵🇱 Cena na rynku dnia następnego osiągała w tych godzinach wartości od -1,27 do -5,24 €/MWh. Oczywiście € Zmiana miksu zmienia rynek pic.twitter.com/jNkRAryOqj
— Anna Trzeciakowska (@AnnaTrzeciakow3) June 10, 2023
Zgodnie z danymi Rynku Dnia Następnego (na którym dokonuje się zakupu energii z dostawą na następny dzień), ujemne stawki zakupu energii pojawiły się w godzinach od ok. 11 do 16. Najniższa stawka przypadła na godzinę 16, kiedy to cena za 1 MWh wyniosła -23,26 zł. Właśnie tyle wytwórcy energii byli gotowi dopłacić, aby klienci odebrali od nich prąd dostarczony na giełdę.
Cena prądu na minusie w Polsce to nowość. Reszta Europy już się przyzwyczaiła
Warto przy tym dodać, że choć pojawienie się ujemnych cen energii w Polsce było historycznym wydarzeniem, w innych krajach Europy (m.in. w Niemczech, Austrii i Szwecji) był to kolejny raz, gdy ceny prądu na giełdzie spadły poniżej 0. W maju 2023 roku wielokrotnie i w wielu krajach Wspólnoty odnotowano ujemne stawki za prąd.
Przykładowo, 28.05.2023 roku w godzinach od 14 do 15, m.in. w Szwecji, Finlandii, Norwegii za każdą odebraną MWh dopłacano ok. 10 euro. Rekord pobiła jednak Holandia - tam oferowana stawka wyniosła -400 euro/MWh. Sporo za odbiór energii dopłacały również Niemcy (ok. 129 euro/MWh).
Polacy (póki co) na ujemnych cenach prądu nie zyskają
Ujemne ceny prądu na giełdzie dla przeciętnego Polaka na razie nie będą oznaczały niższych rachunków za prąd. Stawki za energię oferowane odbiorcom indywidualnym przez sprzedawców energii są obecnie ustalane z rocznym wyprzedzeniem. Oznacza to, że ujemne ceny na RDN w 2023 roku mogą mieć wpływ dopiero na ceny prądu w 2024 roku.
Tak będzie jednak tylko do momentu wprowadzenia tzw. taryf dynamicznych z rozliczeniem godzinowym. Te mogą zacząć pojawiać się już w 2024 roku. Dzięki taryfom dynamicznym, konsument będzie miał możliwość odebrania energii elektrycznej z dopłatą od wytwórcy, co przełoży się na niższe koszty. Wsparciem w całym procesie będzie tzw. Centralny System Informacji o Rynku Energii (CSIRE), który ma dostarczać kluczowych informacji na temat cen, popytu oraz dostępnych ofert zakupu.
Czy sytuacja będzie się powtarzać?
Ujemne ceny energii elektrycznej to stosunkowo nowe zjawisko, na które wpływ mają dwa podstawowe czynniki:
- upowszechnianie się odnawialnych źródeł energii,
- niski popyt na energię elektryczną.
Koszt wytworzenia energii z OZE jest obecnie niższy od kosztów wytworzenia ponoszonych przez elektrownie konwencjonalne. Z tej przyczyny, tania i zielona energia ze słońca, wiatru czy wody ma tendencję do wypierania energii z węgla i gazu. Szczególnie widoczne jest to w okresach sezonowych szczytów produkcji (w przypadku fotowoltaiki będą to miesiące wiosenne, z kolei dla farm wiatrowych - miesiące jesienno-zimowe). Jeśli do tego dołoży się obniżoną konsumpcję energii związaną np. z dniami wolnymi od pracy, to efektem będzie nadwyżka wyprodukowanej energii elektrycznej, której nie ma jak zagospodarować. By uniknąć przeciążenia systemów energetycznych, wytwórcy energii są gotowi dopłacać odbiorcom za jej zużycie.
Oznacza to, że wraz ze wzrostem udziału OZE w polskim miksie energetycznym podobne sytuacje mogą się powtarzać. Spodziewać się ich można jednak głównie w okresach obniżonego popytu na prąd, czyli w niedzielę i święta, w określonych godzinach.
Tja….. to teraz proszę wskazać odbiorcę który dostał kasę za odbiór energii……. z całym przekonaniem mogę stwierdzić że nie ma takiego…… A to z bardzo prostego powodu : ceny energii w Polsce sa cenami ustalanymi przez Urząd Regulacji Energetyki. Sytuacja gdzie wytwórca dopłaca – (nie odbiorcy tylko pośredniczącej firmie) za to ze ta odbiera energię jest sytuacją skrajnie szkodliwa dla rynku i wywołaną sztucznie przez energetykę. Sztuczność jej polega na tym że „nadprodukcja” w OZE wynika z niemożności obniżenia mocy wytwarzania w drogich , obciążonych opłatami emisyjnymi elektrowniach węglowych….. W systemie elektroenergetycznym brakuje odpowiednich mocy regulacyjnych za brak których odpowiada ministerstwo klimatu i URE- które tak „wyregulowały’ energetykę ,że sieć przestaje być sterowalna bo nie ma czym sterować a wyłącza sie źródła odnawialne co generuje ogromne straty dla wytwórców jak i odbiorców- straty dla wytwórców z przyczyn oczywistych a dla odbiorców bo muszą używać drogiej energii węglowej obciążonej horendalnymi opłatami ETS.