Ustawa o zamrożeniu cen prądu od początku budziła wiele emocji
Ustawa obniżająca ceny prądu, która została podpisana przez prezydenta Andrzeja Dudę pod koniec zeszłego roku, już od samego początku budziła kontrowersje. Zakładała ona ustalenie od początku 2019 roku, cen energii na poziomie taryf i umów obowiązujących w czerwcu 2018 roku. Różnicę między ceną sprzedaży, a ceną rynkową, sprzedawcy energii mieli otrzymywać z Funduszu Wypłaty Różnicy Cen. Przeciwnicy ustawy zarzucali, że może się ona nie spodobać Brukseli z dwóch powodów. Pierwszym z nich jest zakładana w niej rekompensata dla spółek energetycznych, co może stanowić nieuprawnioną pomoc publiczną. Natomiast drugim jest to, że miałaby być zasilana ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2, gdzie dyrektywa unijna jasno określa, że połowa zdobytych w ten sposób funduszy powinna zasilać zieloną energię. Według ustawy, tylko 20 proc., czyli jedna piąta pieniędzy, miałaby być przeznaczona na odnawialne źródła energii.
Unia Europejska również wytknęła Polsce ograniczenia roli regulatora, czyli prezesa Urzędu Regulacji Energetyki. W związku z tym, z tekstu ustawy wykreślone zostały wszystkie zapisy, które tego dotyczyły. Jednak pomimo przyjętej w grudniu 2018 roku ustawy, wciąż brakowało praktycznych rozwiązań, a wielu odbiorców końcowych miało problemy z brakiem ofert sprzedaży energii elektrycznej, co w konsekwencji uniemożliwiało zawieranie umów na sprzedaż tej energii. Zdaniem prezesa URE można było mówić wręcz o końcu rynku energii w Polsce. Obecna sytuacja została uznana za bezprecedensową w całej, kilkunastoletniej historii funkcjonowania detalicznego rynku energii elektrycznej. Jednak 18 lutego 2019 roku do Sejmu wpłynął projekt nowelizacji ustawy z dnia 28 grudnia.
Zdaniem opozycji ustawa nie obniżyła cen
W czwartkowy wieczór, za nowelizacją ustawy zamrażającej ceny prądu, opowiedziało się 245 posłów, 20 było przeciw, natomiast aż 166 wstrzymało się od głosu. Projektu bronił Minister Energii Krzysztof Tchórzewski "ceny energii w 2019 roku pozostaną na tym samym poziomie jak w 2018 roku zarówno dla samorządów, przedsiębiorców i gospodarstw domowych". Przekonywał, że “obywatele nie będą mieli energii podniesionej, a jednocześnie przedsiębiorstwa dostarczające energię nic na tym nie stracą. To jest właśnie nasz sukces, że potrafimy takie rzeczy zrobić. Jako jedyni w Europie". Pozostawimy to bez komentarza...
Jednak innego zdania była opozycja, przed głosowaniem poseł Krzysztof Gadowski zapowiedział, że jego partia nie poprze nowelizacji. Stwierdził, że "Ustawa miała obniżyć ceny energii, ale nie obniżyła. Mało tego, ceny rosną i energii nie można kupić". Zdaniem Mieczysława Kasprzaka z PSL zawieszenie podwyżek cen prądu kosztuje 8 mld zł, a dodatkowo niedługo do cen energii dojdzie także opłata mocowa i opłaty OZE, co po skumulowaniu może skończyć się dramatem. Przykładem, że ceny energii elektrycznej cały czas rosną może być chociażby samorząd łódzki, który przedstawił w środę rachunki za prąd wyższe o 60 proc. Jerzy Meysztowicz z Nowoczesnej stwierdził, że “cały sektor energetyczny jest znacjonalizowany - od wytwórców poprzez przesył do dystrybucji. To jest monopol, a jak jest monopol, nie ma szans na obniżenie cen".
Czego dotyczą zmiany wprowadzone do ustawy o cenach prądu?
Ustawa w sprawie obniżenia cen prądu z grudnia 2018 roku zmniejszyła akcyzę na energię elektryczną z 20 do 5 zł za MWh. Obniżyła także o 95 proc. opłatę przejściową, płaconą przez odbiorców w rachunkach za energię elektryczną i ustaliła ceny dla odbiorców końcowych w bieżącym roku na poziomie tych z czerwca 2018 roku. Nowelizacja przyjęta przez Sejm 21 lutego przewiduje, że ceny stosowane przez sprzedawców energii dla odbiorców końcowych:
- mają odpowiadać w 2019 roku zatwierdzonej przez Prezesa URE taryfie z 31 grudnia 2018 roku;
- natomiast w przypadku jeśli cena ustalona jest w inny niż taryfa sposób, mają odpowiadać obowiązującej danego odbiorcę końcowego 30 czerwca 2018 roku.
Zmiana ta polega na sprecyzowaniu, że ustawa obejmuje wszystkie rodzaje umów, które zawierane są pomiędzy przedsiębiorstwem obrotu, a odbiorcą końcowym (będące wynikiem indywidualnych negocjacji lub przetargu). O wypłatę różnicy cen energii może ubiegać się również odbiorca końcowy, nie korzystający ze spółek obrotu, ale kupujący ją na własną rękę (za pośrednictwem domu maklerskiego lub na giełdzie). Dzięki temu zwrot różnicy w cenie nie będzie udzielany selektywnie lecz wszystkim odbiorcom.
Do projektu wprowadzono również poprawki, które doprecyzowały nie tylko, w jaki sposób należy obliczać średnioważoną cenę energii na rynku hurtowym, ale również to, że marża danego podmiotu jest uzależniona od łącznego wolumenu sprzedaży energii elektrycznej odbiorcom końcowym. Wielkości te będą niezbędne do obliczenia wysokości należnego zwrotu różnicy cen, którą dostanie sprzedawca energii. W znowelizowanej ustawie nie znajdziemy już także zapisów, mówiących, że dystrybutorzy i operator przesyłowy muszą w bieżącym roku stosować stawki swoich opłat na poziomie obowiązującym 31 grudnia 2018 roku. Właśnie to rozwiązanie, jak już wspomnieliśmy wzbudziło największe wątpliwości Komisji Europejskiej, która uważała, że jest to zbyt duża ingerencja w uprawnienia Prezesa URE, będącego regulatorem rynku energii w naszym kraju. Ustawa trafi teraz do Senatu.