Rosną koszty utrzymania gospodarstw domowych
Koszty związane z utrzymaniem mieszkania są jednymi z najwyższych, jakie ponoszą polskie rodziny (w Polsce jest około 14 milionów gospodarstw domowych). Jak wynika z ostatnich danych Eurostatu, już teraz statystyczny Polak wydaje na jego utrzymanie i wyposażenie średnio ok. 25 proc. swojego budżetu. Wynik ten, wraz z Holendrami, Szwajcarami, Duńczykami, Finami, Belgami i Słowakami plasuje nas w czołówce europejskiej pod względem tego, jak dużą część naszych pieniędzy przeznaczamy na ten właśnie cel. W przypadku krajów, w których dochody są niższe, większa ich część wydawana jest na rzeczy podstawowe, takie jak utrzymanie, żywność oraz nośniki energii. W przypadku zaś obywateli krajów bogatszych, gdzie jednak zarobki są znacznie wyższe niż u nas, sporą część domowego budżetu pochłania przede wszystkim czynsz najmu, który jest znacznie popularniejszy i droższy niż w Polsce.
Udział kosztów związanych z utrzymaniem gospodarstwa domowego wzrósł w naszym kraju (podobnie jak zresztą w innych państwach UE) w zeszłym roku. A należy przypomnieć, że jeszcze przed pandemią COVID-19 regułą było to, że z roku na rok, wydatki te pochłaniały coraz mniejszą część przeznaczonych na to środków finansowych. Uzasadnione było to mianowicie tym, że dochody obywateli rosły, a po opłaceniu rachunków wystarczało im więcej pieniędzy na inne wydatki, niż tylko te związane z mieszkaniem i jedzeniem. Niestety pandemia koronawirusa to zmieniła:
Owszem wg danych GUS dochody Polaków wciąż rosły, jednak wraz z nimi coraz wyższe były również wydatki związane z utrzymaniem mieszkania. Przy czym mowa tu zarówno o często w tym czasie przeprowadzanych remontach, czy zmianach związanych z koniecznością ich przearanżowania do pracy zdalnej, jak i o wielu wprowadzonych w tym czasie podwyżkach. Jak wynika z szacunków HRE Investments opartych o dane GUS, kwiecień 2021 roku był pierwszym w historii miesiącem, w którym statystyczna rodzina musiała wydać na utrzymanie, prowadzenie oraz wyposażenie mieszkania ponad 1.000 zł. W ciągu roku zatem wydatki te poszły w górę o ponad 5 proc. (czyli o ok. 48,5 zł). Na tak znaczny wzrost kosztów składa się kilka elementów, w tym m.in.
- wyraźnie droższe usługi związane z domem (remonty, naprawy, sprzątanie, czy usługi kanalizacyjne);
- wyższe ceny prądu, za który zapłacić trzeba o prawie 10 proc. więcej niż przed rokiem;
- wyższe ceny za wywóz śmieci, który w ciągu ostatnich 12 miesięcy podrożał o 28 proc. (w 2019 roku wzrost ten był na poziomie 31,3 proc., a w 2020 - 53,6 proc.);
- wyższe ceny gazu ziemnego - w kwietniu prezes Urzędu Regulacji Energetyki, na wniosek PGNiG Obrót Detaliczny zatwierdził podwyższenie stawek dla gospodarstw domowych o 5,6 proc., natomiast 1 sierpnia br. ceny gazu dla odbiorców indywidualnych wzrosły o 12,4 proc.;
- wzrost podatków - większość bowiem gmin zaktualizowała stawki podatku od nieruchomości do maksymalnych dopuszczalnych (są one wyższe o 3,9 proc. niż w roku poprzednim).
Wyższe rachunki za ogrzewanie - o ile?
Więcej w tym roku zapłaciliśmy również za ogrzewanie, co miało związek z mroźną zimą, przez którą znacznie wzrosło zapotrzebowanie na ciepło. To z kolei wpłynęło na wysokość rachunków za ogrzewanie, które były nawet o 20-40 proc. wyższe niż przed rokiem. Ponadto podrożały także koszty związane z opałem, gazem, czy energią elektryczną wykorzystywaną do ogrzewania (na giełdach ceny surowców energetycznych, takich jak węgiel czy ropa są obecnie około dwukrotnie wyższe niż przed rokiem). Niestety, wszystko wskazuje na to, że również w niedalekiej przyszłości musimy liczyć się z kolejnymi, sporymi podwyżkami w tym aspekcie. Wynika to chociażby z rządowych obliczeń, do których dotarł dziennik “Fakt”. Zgodnie z nimi, ceny za ogrzewanie mieszkań i domów za dziewięć lat mogą rocznie być wyższe nawet o 1.000 złotych.
Nie oznacza to jednak, że podwyżki związane z ogrzewaniem gospodarstw domowych nie ominą nas w najbliższym czasie. Dlaczego? Ponieważ w Ministerstwie Klimatu i Środowiska trwają prace nad nowym rozporządzeniem, które umożliwi firmom produkującym ciepło, sprzedawanie go po wyższych cenach. To z kolei sprawi, że rachunki za ogrzewanie gospodarstw domowych pójdą w górę o blisko 6 zł miesięcznie. Planowane zmiany mają sprawić, że przedsiębiorstwa ciepłownicze będą dysponować odpowiednimi pieniędzmi, których im teraz brakuje. Rozporządzenie przygotowane przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska to na razie projekt, na etapie konsultacji. Jak tłumaczą jego autorzy:
Ma pozwolić producentom ciepła na uzyskiwanie większych przychodów, a to dlatego, że koszty sektora rosną, głównie przez wzrost kosztów uprawnień do emisji CO2.
Jeśli rozporządzenie wejdzie w życie, to w ciągu kolejnych pięciu lat firmy z sektora ciepłowniczego będą mogły zwiększyć przychody nawet o 1,6 mld zł. Zmiany te dla gospodarstw domowych będę oznaczać w latach 2021-2025, średniorocznie wzrost rachunków o 5,80 zł w miesiącu. W ocenie Skutków Regulacji przeczytać można:
Zaproponowana modyfikacja regulacji cenowej przedsiębiorstw ciepłowniczych, wpływając minimalnie na ceny, może zasadniczo pomóc przedsiębiorstwom energetycznym w akumulacji kapitału lub podniesieniu wiarygodności kredytowej, które są konieczne do sfinansowania transformacji energetycznej. Proponowana regulacja powinna spowodować wzrost przychodów przedsiębiorstw ciepłowniczych o ok. 1,6 mld zł w ciągu kolejnych pięciu lat, znacząco zwiększając ich bazę kapitałową niezbędną do zaabsorbowania przez nie zewnętrznych źródeł finansowania przeznaczonych na transformację energetyczną. Ponadto te dodatkowe przychody pozwolą na wykorzystanie efektu dźwigni finansowej, zwiększając dostępne dla ciepłownictwa systemowego środki finansowe do kilku miliardów złotych.
Większość polskich systemów ciepłowniczych to systemy nieefektywne
Wzrost cen za ogrzewanie, podobnie zresztą jak wzrost cen prądu, jest efektem wieloletnich zaniedbań w sektorze energetycznym. Obecnie bowiem ciepło, które dociera do naszych mieszkań, w większości przypadków pochodzi z elektrociepłowni węglowych. Jak wskazują autorzy rozporządzenia, na ten moment ponad 70 proc. ciepła systemowego wytwarzane jest z węgla kamiennego, a większość systemów ciepłowniczych nie może być uznana za systemy efektywne energetycznie. Warto tu przypomnieć, że cały polski sektor ciepłowniczy składa się głównie z rozproszonych po całym kraju małych i średnich zakładów (na koniec 2019 roku działało 396 przedsiębiorstw posiadających koncesje udzielone przez Prezesa URE), o mocy do 50 MWt, z czego 88 proc. z nich to instytucje przestarzałe i nieefektywne. Jak wynika z obliczeń ekspertów Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE) modernizacja ciepłownictwa będzie kosztować tylko do 2030 roku ok. 120 mld euro.
Podwyżki za ciepło związane są z rosnącą z roku na rok ceną za prawa do emisji CO2
Urząd Regulacji Energetyki w swoim raporcie za 2019 rok (nowszy nie jest jak dotąd dostępny), zwracał uwagę, że rok ten był kolejnym, w którym koszty sektora ciepłowniczego rosły o 2 proc. w 2018 roku i o dalsze 6,2 proc. w 2019 roku. Jak wyjaśniało wówczas URE, przyczyn tego trendu należy szukać przede wszystkim we wzroście kosztów uprawnień do emisji CO2. W czerwcu tego roku uprawnienia do emisji CO2 kosztowały około 245 zł (55 euro za tonę), a w lipcu wzrosły do nowego poziomu - 58,49 euro/t. Osiągnięcie kolejnego rekordu było efektem sfinalizowanych prac nad prawem klimatycznym i planem rozszerzenia rynku uprawnień do emisji CO2 także na sektor budownictwa i transportu. Szacuje się jednak, że w 2030 roku ceny uprawnień do emisji CO2 mogą zbliżyć się do, a według niektórych prognoz nawet przekroczyć - 80 euro:
Podwyżki za ciepło spowodowane są również przez wzrost kosztów zakupu energii elektrycznej czy paliwa technologicznego. Dla przykładu tylko w 2020 roku średnia cena sprzedaży ciepła wytwarzanego z węgla sięgnęła 50,38 zł/GJ i była najwyższa od 11 lat. Jak jednak przypominał ostatnio dziennik “Rzeczpospolita”, już w tym roku przedsiębiorstwa ciepłownicze, bazując jeszcze na starych zasadach, wnioskowały do regulatora o wzrost taryf o kilka, a nawet kilkanaście procent. Nowe rozporządzenie autorstwa Ministerstwa Klimatu i Środowiska mówi o szczegółowych zasadach kształtowania i kalkulacji taryf oraz rozliczeń z tytułu zaopatrzenia w ciepło i jest sposobem na to by firmy wytwarzające ciepło mogły podreperować swoje finanse i sprzedawać je drożej.
Coraz więcej Polaków zagrożonych jest ubóstwem energetycznym
Ciekawa jest analiza stworzona w oparciu o dane z Krajowego Ośrodka Bilansowania i Zarządzania Emisjami, a do której w 2020 roku dotarł dziennik "Fakt". Wynika z niej, że statystyczne gospodarstwo domowe w Polsce zapłaciło wówczas 324 zł za prawa do emisji dwutlenku węgla, które stanowią jedną ze składowych rachunków za ogrzewanie. Przy czym opłaty te mogą znacznie wzrosnąć, i tak:
- za cztery lata opłata ta może wynosić 694 zł rocznie;
- natomiast w 2030 roku może to być nawet 1.289 zł rocznie.
Niepokojące jest to, że podwyżki związane zarówno z rosnącymi cenami za ogrzewanie jak i energię elektryczną, mogą spowodować wzrost skali ubóstwa energetycznego. Z czasem bowiem coraz więcej rodzin wielodzietnych, seniorów, czy mieszkańców wsi i małych miasteczek, będzie miało trudności w opłacaniu rachunków za ogrzewanie. Ocenia się, że już teraz w Polsce ubóstwem energetycznym dotkniętych jest około 4,6 mln obywateli w ponad 2 mln gospodarstw domowych, których nie stać na ogrzewanie, a jeśli już, to jedynie na spalanie śmieci.
Jak wynika z informacji przedstawionych w raporcie “Ubóstwo energetyczne - śmiertelność i jej koszt”, tylko w 2017 roku, w Polsce na skutek zimna i ubóstwa energetycznego zmarło ponad 35 tys. osób. Nadal jednak ani władze, ani mieszkańcy, nie traktują ubóstwa energetycznego poważnie. Więcej mówi się o ofiarach smogu, z powodu którego umiera w Polsce niemal 100 tys. ludzi rocznie, tymczasem ubóstwo energetyczne jest tak samo mordercze. Niestety, jak wskazuje PIE, w 2020 roku, przez pandemię COVID-19 nastąpił w Polsce wzrost ubóstwa energetycznego do 21,4 proc., czyli o blisko 14 proc. wobec 2019 roku. Było to potęgowane utratą pracy oraz zmniejszeniem zarobków, zwłaszcza u osób o najniższym i średnim dochodzie. Jak oceniają analitycy Polskiego Instytutu Ekonomicznego, obecnie skala tego zjawiska może być jeszcze większa. Przy czym, aby jej zapobiec rekomendują m.in.
Wprowadzenie programów socjalnych mających poprawić warunki finansowe gospodarstw domowych, a także programów związanych z efektywnością i rozwojem OZE, co z kolei powinno zmniejszyć zapotrzebowanie na energię i związane z tym koszty.