Rachunki za prąd dla gospodarstw domowych w 2020 roku wyższe średnio o 9 zł
Jeszcze kilka miesięcy temu Jacek Sasin, wicepremier i minister aktywów państwowych obiecał, że podwyżek dla indywidualnych odbiorców nie będzie. Jednak gdyby miały one nastąpić, to Polacy i tak ich nie odczują, ponieważ rząd zrekompensuje im te wydatki. W połowie grudnia okazało się jednak, że ceny prądu dla gospodarstw domowych wzrosną. Prezes URE zatwierdził wówczas nowe taryfy na sprzedaż energii elektrycznej spółce Tauron, a następnie Enea i Energa Obrót oraz PGE Obrót. Okazało się, że średni wzrost rachunków w taryfie G11 będzie w 2020 roku wyższy o 11,6% (czyli ok. 9 zł miesięcznie).
Wyższe rachunki za prąd, dostaną również odbiorcy z grupy taryfowej G12 (jednak jest to oczywiste, z tego względu, że zużywają oni znacznie więcej energii niż klienci z grupy G11). Po zatwierdzeniu nowych taryf dla spółek energetycznych, które są kontrolowane przez Skarb Państwa nadszedł również czas na podwyżki w pozostałych firmach, w tym Innogy. Firma ta jednak nie musi zatwierdzać czynników u regulatora, stoi ona bowiem na stanowisku, że na mocy decyzji URE z 2001 roku jest zwolnione z tego obowiązku. Od 1 lutego podniosła ona ceny nie tylko samej energii elektrycznej (o niecałe 16%), ale i zwiększyła opłatę handlową (o 2,41 zł brutto miesięcznie). Tak więc rachunki klientów Innogy wzrosną w tym roku o ok. 12%.
Rekompensaty za prąd - komu będą przysługiwać?
Ministerstwo Aktywów Państwowych zakończyło prace nad projektem rekompensat za tegoroczne wzrosty ceny prądu. System ten obejmie odbiorców indywidualnych, zarówno tych korzystających z taryf dla gospodarstw domowych zatwierdzanych przez URE, jak i tych zawierających umowy wolnorynkowe (nie podlegające taryfikacji przez prezesa URE). Jednak w tym roku, to na gospodarstwach domowych spoczywać będzie ciężar ubiegania się o rekompensaty za droższy prąd. Odbiorcy indywidualni nie dostaną bowiem dopłat automatycznie, a dopiero po złożeniu u dostawcy wniosku. Kolejną zmianą jest również to, że pieniędzy nie dostaną tym razem wszyscy. Jak powiedział dla DGP wicepremier Jacek Sasin:
“Do rekompensat będzie przysługiwało 15 mln gospodarstw domowych, co oznacza, że w kieszeniach Polaków pozostanie ok. 2,4 mld zł”.
Tym razem na rekompensaty za prąd mogą liczyć wyłącznie osoby, które w 2019 roku mieściły się w pierwszym progu podatkowym, czyli zarobiły maksymalnie 85,529 tys. zł. Podatników, których dochód nie przekracza tej kwoty (czyli ok. 7,1 tys. zł) jest 24,6 mln, a więc 95%wszystkich płacących PIT. Co ważne, warunek ten nie dotyczy całego gospodarstwa domowego, a wyłącznie tych osób, które mają umowę zawartą ze sprzedawcą prądu. Przy czym, przy wypłacie rekompensat nie będzie miało znaczenia to, że np. współmałżonek osoby, na którą wystawiony jest rachunek, ma dochody wyższe niż wyznaczony limit.
Jak wynika z projektu ustawy, do której założeń dotarł Dziennik Gazeta Prawna, klienci indywidualni będą mogli odzyskać w przyszłym roku jako zwrot wydatków związanych z podwyżką ceny energii, co najmniej 34 zł, a maksymalnie 306 zł. Przewidziano m.in. cztery stawki ryczałtu: 34.08, 82.80, 190.86 i 306.75 zł (ostatnia z nich dotyczyć będzie gospodarstw, które wykorzystały w ciągu 2020 roku więcej niż 2800 kWh). Jednak zgodnie z wyliczeniami autorów tego projektu, zwrot ten dla gospodarstw domowych wynosić będzie średnio ok. 100 zł.
Co zrobić aby dostać rekompensatę?
Sama rekompensata ma być odliczona od pierwszego rachunku wystawionego po 15 marca 2021 roku. Zaś w przypadku, gdy kwota na fakturze będzie niższa niż wyliczony zwrot, to wówczas odliczenie nastąpi od kolejnych rachunków (ma to ograniczyć całą operację do linii klient - firma energetyczna i zapobiec krążeniu gotówki). Natomiast same przedsiębiorstwa obrotu mają otrzymać zwrot równy wypłaconym rekompensatom ze specjalnego funduszu.
Aby dostać rekompensatę wystarczy do końca 2020 roku złożyć prosty, jednostronicowy wniosek w firmie, która sprzedaje nam prąd. Należy to zrobić w punkcie obsługi klienta swojego sprzedawcy, przesłać mu pocztą elektroniczną lub też złożyć w postaci zwykłej deklaracji. We wniosku wskazany musi być indywidualny numer punktu poboru energii lub numer licznika z faktury. Konieczne będzie również oświadczenie dotyczące tego, że jesteśmy objęci pierwszym progiem podatkowym. Jak czytamy w założeniach do ustawy, wypłata rekompensat dla ok. 15 mln gospodarstw domowych jest ogromnym wyzwaniem organizacyjnym. W związku z czym, zdecydowano się dokonać wypłat za pośrednictwem przedsiębiorstw obrotu:
„Już dzisiaj przedsiębiorstwa te mają cykliczny kontakt ze swoimi klientami oraz mają punkty obsługi klientów i infolinie, w których każdy odbiorca będzie mógł uzyskać informacje o rekompensacie”.
Należy tu podkreślić, że koszty ubiegłorocznych rekompensat miały być w głównej mierze pokryte ze sprzedaży pozwoleń na emisję CO2. Jak wynika z projektu ustawy, rząd w celu ograniczenia oddziaływania wzrostów cen energii na obywateli, przeznaczy około 10 mld zł. Uwzględniając oczywiście koszt tegorocznego mechanizmu rekompensat dla gospodarstw domowych (wynoszącego ok. 2,4 mld zł) oraz kwotę skierowaną na przeciwdziałanie wzrostom cen energii jeszcze w 2019 roku.
Dzięki tym działaniom mamy jedne z niższych cen prądu w Unii Europejskiej (dane Eurostatu). Jednak zdaniem ekspertów, zarówno zeszłoroczne zamrożenie taryf dla gospodarstw domowych, jak i obecna ustawa o rekompensatach są dyktowane wyłącznie wyborczą presją. Zdaniem szefa resortu aktywów państwowych Jacka Sasina, bardziej sprawdziłyby się docelowe rozwiązania wspierające walkę z ubóstwem energetycznym. Dotyka ono bowiem aż 12% Polaków, czyli około 4,6 mln osób (z czego jedną czwartą stanowią emeryci i renciści).